Archiwa blogu

Rozwój Katowice – Warta Poznań

Rozwój Katowice – Warta Poznań 2:0 (1:0), 15. kolejka II ligi, 29.10.2016

4967

Tak to już bywa, że ostatni z przedostatnim przeważnie wygrywa, zatem Rozwojowi w meczu z Wartą udało się zainkasować niezwykle cenne 3 punkty. Fałszywe słońce, surowa aura i zimny przenikliwy wiatr frekwencji nie podbijają – na ulicy Zgody stawiło się ok. 350 widzów. Szacunek dla każdego, komu chciało się ruszyć dupę, bo kąpać się w promieniach sierpniowego słońca to każden jeden umie. A szczególne uznanie dla pięciu poznaniaków, którzy zameldowali się w sektorze gości.

4970

4983

W przerwie meczu, w ciągu jednej chwili, ni z tego ni z owego nadciągnęły chmury, pękło niebo i lunął straszny deszcz… Zrobiło się atrakcyjnie niczym na ROW-ie w Rybniku albo Ludowym w Sosnowcu. Kto kiedykolwiek był na w/w stadionach między październikiem a marcem – wie o czym mowa.

4975

Nim zabrzmiał gwizdek na drugą połowę, na trybunę od strony Domu Kultury z bębnem wkroczyli spóźnieni fanatycy z południa, a tuż po wznowieniu gry publikę rozruszał ostry wjazd w nogi jednego z zawodników gospodarzy. Nie szczędzono inwektyw, można było usłyszeć „Jazda z kurwami” czy „Pier… cię poznański psie”, do czego nie do końca świadomi południowcy dołączyli rytmiczne łomotanie i machanie szalikami. Doping całkiem ciekawy, dosiadło się trochę osób z innej części stadionu, a momentami cała trybuna śpiewała „Hej Rozwój gol” czy pozdrawiała kapitana Tomasza Wróbla.

4982

4972

Mimo walecznej postawy Warciarzy, którzy nie raz nie dwa lepiej odnajdywali się w boiskowym chaosie, wygrywając przebitki i dochodząc do strzałów, zwycięstwo Rozwoju w przekroju całego spotkania należy uznać za zasłużone. Godną uwagi zmianę w katowickich szeregach dał debiutujący w lidze 15-latek Bartosz Marchewka. Wyczynu Milika (tzn. gola w pierwszym oficjalnym seniorskim meczu) nie powtórzył, aczkolwiek kilka razy depnął i poszarpał – pozytywnie.

4999

Po meczu grajki podeszły pod trybunę podziękować za „wsparcie”, do czego – zwłaszcza ci od lat reprezentujący barwy Rozwoju – zbytnio nie przywykli.

Dwóch starych mistrzów o trzeci szczebel walkę toczy

Garbarnia Kraków – Warta Poznań 3:2 (2:2), 1. mecz barażu o II ligę, 11.06.2016

sportowo2

Baraże to jest to! Ukoronowanie całego sezonu i kumulacja emocji w dwóch ostatnich meczach. Walka o drugą ligę między zwycięzcami grup małopolsko – świętokrzyskiej i wielkopolsko – kujawsko-pomorskiej zapowiadała się wybornie: brak wyraźnego faworyta i potyczka dwóch klubów z piękną przeszłością, starych mistrzów. Warta Poznań po tytuł najlepszej drużyny w kraju sięgała dwukrotnie – w 1929 (Garbarnia wówczas zdobyła wicemistrzostwo) i 1947 roku, Garbarnia – raz, w 1931.

Garbarnia klub mistrzow

Na początku tygodnia krakowski klub ogłosił, że z racji trwających na terenie stadionu i w jego okolicy prac remontowych, niemożliwym jest przyjęcie kibiców z Poznania. Pierwszy niesmak.

Ale faktycznie – obiekt Garbarni, położony trochę na uboczu, w przemysłowo-biurowym sąsiedztwie, przypominał dziś raczej plac budowy, niż sportową arenę. W przypadku ewentualnego awansu do II ligi, czyli na centralny szczebel – krakowian czeka niełatwa przeprawa z komisją licencyjną. Być może trudniejsza od dwumeczu z Wartą.

plac budowy

Z bramy wjazdowej, a przy tym z budynku klubowego, mieszczego się tuż za nią, w którym znajdują się szatnie, pokój sędziów itd., do murawy jest jeszcze kawałek do przejścia – spacerem, powłócząc nogami, jakieś kilka minut, zaliczając przy tym (bardzo ładne zresztą) boczne, sztuczne boisko treningowe. Brak sektora gości, zadaszenia, a trybuna tylko z jednej strony – z drugiej klepisko i buldożery. WC – toi toie, tablicy wyświetlającej wynik i czas nie zauważono, a catering (przynajmniej dziś) sprowadzał się (mniej więcej) do sprzedaży wody i pana chodzącego z obwarzankami.

Ale trzeba przyznać, że gospodarze przyjaźnie nastawieni, obsługa i organizacja sprawna, a murawa utrzymana w perfekcyjnym stanie.

trybuny prawa

pm młode lwy

Z racji stawki, mecz cieszył się sporym zainteresowaniem, na oko przyciągając 1500-2000 widzów, tworząc bardzo fajny ligowy klimat. Można było wyczuć, że Garbarnia ma swoją tożsamość, nie jest tylko klubem „na doczepkę”, jak to czasem zdarza się w dużych miastach, mających zespoły w Ekstraklasie czy I lidze. Całkiem duża część kibiców stawiła się w barwach, na płocie zawisła flaga GARBARNIA – MŁODE LWY, a najzagorzalsi fanatycy sformowali kilkunastoosobowy młyn, śpiewając „Zagraj, zagraj, jak za dawnych lat” i „Druga liga, druga liga, Garbarnia!” jeszcze podczas przedmeczowej rozgrzewki.

mlyn lapa

Poziom decybeli na kolana nie powalał, ale doping trwał praktycznie nieprzerwanie przez całe spotkanie, no i szacunek za sam fakt – kto był ten był. Parokrotnie w młynie pojawiły się machajki, a większości przyśpiewek towarzyszył bęben.

mlyn machajki

Gospodarze skupili się przede wszystkim na wspieraniu swojej drużyny, a drobne bluzgi na przeciwników pojawiły się tylko sytuacyjnie, gdy zawodnikom z Poznania zdarzało się przy faulach trochę dłużej poleżeć na boisku. Na początku były to tylko delikatne sugestie:

Pajace, pajace

i

Wstałeś, wstałeś, ch… udawałeś

mimo wszystko spotykające się z interwencją spikera, proszącego o kulturalny doping, co pewna kumata starsza pani w okolicy osiemdziesiątki skwitowała „On jeszcze nie słyszał jak to jest niekulturalnie!”.

W drugiej połowie pojedynczo z młyna rzucone zostało „Warta, Warta, gówno Warta” i „Kurwy czy wiecie, z Krakowa nie wyjedziecie”, poza tym pełna kultura.

SPORTOWO

sportowo1

Naprawdę trafiło się bardzo dobre spotkanie – już w 2. minucie, wprowadzając w euforię lokalną publikę, Garbarnia objęła prowadzenie, od razu starając się pójść za ciosem. 7 minut później, po rzucie wolnym na wysokości pola karnego i błędzie Marcina Cabaja goście wyrównali, by za chwilę znowu wędrować z piłką na środek boiska – w 11. minucie gospodarze prowadzili 2:1.

Rozpoczął się fragment spotkania pod dyktando krakowian, odbiory w środku pola i tempo organizacji ataku robiło wrażenie, a zawodnicy w ofensywie prezentowali nieco wyższy niż III-ligowy poziom. Z tego, co zaobserwowałem – pierwszoplanowymi postaciami byli Łukasz Nowak, Michał Kitliński, Tomasz Ogar i strzelec dwóch goli dla gospodarzy – Patryk Serafin.

trybuny lewa

Kibice Garbarni optymistycznie komentowali boiskowe wydarzenia, z różnych stron słychać było głosy pokroju „Przydałoby się jeszcze dwa – trzy strzelić” – ale, jak wiadomo, humor bywa zmienny. Po stracie drugiego gola, w 30. minucie, ponownie po rzucie wolnym, te same osoby nieco obrażonym tonem komentowały, że gospodarze „pojadą do Poznania i oberwą”.

Brak pomocy przy drugiej bramce został wypomniany golkiperowi Garbarni, parę lat temu stojącemu między słupkami Pasów, indywidualnymi okrzykami „Cabaj, tu nie jest Cracovia!”.

trynuny

Trzeba przyznać, że po doprowadzeniu do stanu 2:2 Warta odkręciła się, wychodząc z cienia gospodarzy, w którym była przez większą część pierwszej połowy. Na drugą odsłonę spotkania obie ekipy wybiegły z walecznym nastawieniem, gra obfitowała w kontry i szybkie przedostawanie się piłki spod jednego do drugiego pola karnego. Minuty mijały i trudno było wskazać, kto bardziej zasłużył na trzeciego gola, bo – w odróżnieniu od pierwszych trzech kwadransów – po zmianie stron Warta także stworzyła niemało sytuacji.

Wreszcie, około dziesięciu minut przed końcowym gwizdkiem arbitra, po błędzie bramkarza gości przy stałym fragmencie, Garbarnia przechyliła szalę na swoją stronę. Trybuny zrobiły się jeszcze żwawsze, niesieni dopingiem gospodarze od razu ruszyli, by dobić poznaniaków, a kibicom w młynie udzielił się dobry nastrój, co okazali śpiewając (z bliżej nieznanych przyczyn 🙂 ) „Legia to stara kurwa”.

garbulki

Choć do końca nie brakowało emocji, wynik nie uległ zmianie. Patrząc na inne wyniki dzisiejszych barażów, mecz w Krakowie był chyba najbardziej elektryzujący (kierując się murawą, bo w Lublinie spotkanie z Olimpią Elbląg obejrzało prawie 9 tysięcy osób) i jedno jest pewne – rewanż będzie na noże! A atrakcyjności dodaje fakt, że wśród kibiców z Krakowa trwają zapisy na środowy wyjazd do Poznania.

Foto: Michał Chwieduk / własne

Spadek Rozwoju widziany na żywo

Miedź Legnica – Rozwój Katowice 4:0 (1:0), 32. kolejka I ligi, 21.05.2016

IMG_2626

Na 3. kolejki przed końcem rozgrywek, zgodnie z wyliczeniami 90minut.pl, Rozwój miał 5% szans na baraże lub bezpośrednie utrzymanie w I lidze. Warto wspomnieć o serii, jaką jesienią na tym etapie rundy złapał zespół z Katowic – trzy kolejne zwycięstwa – z Miedzią, w Bełchatowie i Sandecją.

STADION M

Stadion Miedzi całkiem przyjemny, położony w parku, z przymrużeniem oka trochę jak Stadion Śląski na terenie WPKiW. Pogoda lipcowa, słońce grzało i odczuwało się, że sezon chyli się ku końcowi.

wszyscy na C

Choć kibice Miedzi, jak zwykle zresztą przed domowymi meczami, mobilizowali się, by iść do młyna, ten w pierwszych minutach spotkania był prawie pusty. Atmosfery meczowej praktycznie brak, a poza odgłosami piłki, na stadionie najlepiej słyszalnymi były dźwięki festynu, odbywającego się nieopodal w parku.

MŁYN M

Miedź ruszyła z dopingiem około 35. minuty, dość przeciętnym, ale nie ma co się dziwić – koniec sezonu, gra już tylko o 3 punkty, przeciwnik nie wzbudzający większych emocji. Miejscowi pozdrowili Promień Żary i BKS Bielsko, a także przypomnieli wszystkim o trwającej od 15. lat sztamie ze Śląskiem Wrocław. Oczywiście, nie zabrakło i firmowej przyśpiewki Kilkadziesiąt rac na stadionie dzisiaj płonie.

Na sektorze rodzinnym przyjęta została grupa najwierniejszych kibiców w barwach Rozwoju, która wiosną nie opuściła praktycznie żadnego wyjazdu.

SPORTOWO

IMG_2551

Tuż przed pierwszym gwizdkiem spore wrażenie zrobił na mnie trener zespołu z Legnicy Ryszard Tarasiewicz, który oprócz tradycyjnego przywitania się ze szkoleniowcem przeciwników, podszedł także do ławki gości, podając rękę wszystkim osobom ze sztabu i zawodnikom rezerwowym. Duża klasa, nie pierwszy raz zresztą Tarasiewicz wykazał tradycyjne dżentelmeńskie maniery.

Rozwój w kolejnym meczu został zmuszony zagrać w osłabionym składzie, bez Króla, Szatana i Czerkasa. Szukając nowych rozwiązań, na dziewiątce postawiony został Tomasz Wróbel, zwykle pełniący rolę skrzydłowego lub środkowego ofensywnego pomocnika.

Początek meczu był dość wyrównany, obie ekipy miały swoje argumenty, a bardzo dobrą sytuację dla gości zmarnował Robert Tkocz. Niestety, biednemu zawsze wiatr w oczy i w 23. minucie z rzutu wolnego, 30 metrów od bramki Pawłowskiego, „strzał życia” w okienko oddał Petteri Forsell.

sp2

Rozwój ruszył do odrabiania strat, szansę na wyrównanie miał Wróbel, a do przerwy w polu karnym gospodarzy dwa razy pojawiły się kontrowersje. Pierwsza, gdy w sytuacji sam na sam z bramkarzem Miedzi Kapsą na murawę padł Patryk Kun, otrzymując żółtą kartkę za symulkę. Druga – gdy po dośrodkowaniu „podobno” ręką piłkę odbił jeden z defensorów gospodarzy. Gwizdek jednak milczał, a do przerwy utrzymał się wynik 1:0.

Parę minut po zmianie stron, dośrodkowanie Garguły z rzutu rożnego na bramkę zamienił stoper Miedzi Tomasz Midzierski (nie pierwszy raz zresztą w tym sezonie), i od tego momentu mecz przebiegał praktycznie już tylko pod dyktando zespołu z Dolnego Śląska. W ofensywie Rozwój walił głową w mur, a patrząc na boisko nie było widać, by była to drużyna grająca mecz o być albo nie być na zapleczu ekstraklasy. Ale to raczej brak jakości, nie determinacji. Chociaż brak wiary dało się wyczuć już od pierwszych minut, ale może się mylę. W ostateczności, gospodarze dorzucili jeszcze dwa trafienia, ustalając rezultat spotkania na 4:0.

40

Po końcowym gwizdku, ultrasi Miedzi wznieśli okrzyk „Piłkarzyki, pajacyki” podsumowujący postawę drużyny w przekroju całego sezonu i dając do zrozumienia, że wygrywając kilka ostatnich spotkań z takim budżetem i na takich kontraktach, legnicka plejada emerytowanych gwiazd (Bartczak, Stasiak, Łobodziński, Garguła, Telichowski itp.) łaski nie robi.

Ponieważ inne wyniki 32. kolejki poukładały się tak, a nie inaczej – wczorajsza porażka dla Rozwoju oznacza matematyczny spadek z zaplecza ekstraklasy. Praktycznie było to już oczywiste po przegranym półtora tygodnia temu meczu w Kluczborku, ale uświadomienie czarno na białym – to całkiem inne odczucia.

wnr

Rok temu 7 czerwca byłem przy awansie, teraz na żywo widziałem spadek. Nie żałuję tego roku. Był piękną historią na kartach klubu ze Zgody. Świętowanie awansu w Górze, wygrana z Płockiem (przyszłym ekstraklasowiczem), derby Katowic, blask kamer Polsatu, serie kilku zwycięstw z rzędu… No i znalezienie się między klubami z wielkimi tradycjami, walcząc (prawie) jak równy z równym, przy nieporównywalnej otoczce i nakładach.

Spadek ma swoje dobre strony – w przyszłym sezonie skład byłby prawdopodobnie słabszy niż obecnie, co przełożyłoby się na jeszcze cięższe granie, no i perspektywa całego roku spędzonego przy pustych trybunach na Bukowej…

A tak – powrót na Zgody, do siebie, do całkiem ciekawej II ligi, do której jesienią dołączyć mogą Polonia Warszawa, Odra Opole, Warta Poznań, Motor Lublin… No a jest przecież jeszcze Polonia Bytom, zespoły z Podkarpacia, ROW Rybnik – też fajne ekipy 🙂

W Urzędzie Miasta pewnie strzelają szampany, że niechciany podmiot opuszcza miejsce, w którym znalazł się dając z siebie absolutne maksimum. Który pokazał, że aby radzić sobie na zapleczu ekstraklasy, wcale nie potrzeba wielomilionowych nakładów, durnych kampanii i armii figurantów.

Tego tylko szkoda – pokazania reszcie, że w takich warunkach też można się utrzymać.

Ciężko tak na gorąco coś napisać, bo czuje się, że coś odfrunęło, a najpiękniejszy dla klubu czas przeminął…

Po meczu pokręciłem się trochę po Legnicy i trzeba przyznać, że natężenie podejrzanych facjat wprawiało w osłupienie i z pewnością nie zachęca, by wracać w tamtejsze okolice….